Człowiek wyróżnia się w naturze szczególną cechą: mamy zdolność posługiwania się dwoma językami: „językiem głowy” – który służy nam do rozumianego w szerokim sensie myślenia, oraz „językiem serca” – złożonym z naszych emocji i uczuć. Bardzo ważne jest, by ci z nas, którzy szukają pomocy terapeutycznej, mogli wyrazić się w języku, w jakim zostały zapisane ich pierwotne, dziecięce doświadczenia, tak silnie wpływające na dorosłe życie. To właśnie język serca był w dzieciństwie tym językiem – pierwszym, podstawowym, najlepiej przez nas rozumianym. Jako dorośli potrzebujemy osoby, która usłyszy i zrozumie nas właśnie w nim, która pomoże nam w przetłumaczeniu mowy serca na język rozumu i – ostatecznie – w scaleniu tych dwu biegunów.
W Polsce osoby korzystające z psychoterapii przyjęło się określać terminami klient lub pacjent. O ile oba te słowa w tym kontekście uważam za niefortunne, wolę to pierwsze. Słowo klient na grunt psychoterapii zostało zapożyczone z języka angielskiego gdzie, w tym obszarze znaczeniowym, w krajach anglojęzycznych ma mniej komercyjny wydźwięk niż w języku polskim. W przeciwieństwie do określenia pacjent termin klient pozbawiony jest znaczeniowego stygmatu choroby, którą "ktoś" (lekarz, specjalista) leczy za pomocą "czegoś" (leki, zabiegi). Termin klient stawia więcej sprawczości po stronie osoby korzystającej z pomocy psychoterapeutycznej, co, moim zdaniem, bardziej odpowiada sytuacji psychoterapii.